Wylot o 14 hydrolotem/łodzią motorową na lotnisko w Male i lot do Colombo (nasz był koło 16.30). I tu pojawia się pierwszy dylemat – koło 19 wychodzimy z lotniska i są 4 opcje:
jechać do Colombo na noc – opcja skreślona, bo w Colombo, podobnie jak w większości azjatyckich stolic, oprócz korków, nie ma za dużo do zobaczenia pod kątem turystycznym,
jechać do Negombo (tak naprawdę to tam, a nie w Colombo znajduje się lotnisko, więc jest to dobre miejsce, żeby się przespać jeśli lądujemy późno albo wyjeżdżamy wcześnie) – odrzuciliśmy i tę opcję, ponieważ chcieliśmy uniknąć długiej podróży następnego dnia,
jechać do jednego z „ancient cities”. Najczęściej wybierane są dwa:
Anuradhapura – pierwsza stolica Sri Lanki, już od 380 r p.n.e., wypełniona stupami (olbrzymie święte kopuły), położona w środkowo-północnej części wyspy,
Polonnaruwa – druga stolica Sri Lanki, w XI-XIV wieku, dzięki czemu jest lepiej zachowana. Położona jest też w bezpośrednim sąsiedztwie Sigriya oraz parków narodowych wypełnionych słoniami, dlatego też wybraliśmy ten kierunek!
Best Practice Sharing:
dojazd do Polonnaruwa to wprawdzie mniej niż 200 km, ale przy obecnym stanie dróg zajmuje co najmniej 4 godziny,
rezerwując hotel, poproś o organizację transportu – my za samochód z lotniska do Polonnaruwa zapłaciliśmy 16,000 LKR (80 USD),
wydaje nam się, ze lepiej się przemęczyć te 4-5h po przylocie i obudzić się już w Polonnaruwie/Anuradhapurze, niż następnego dnia stracić cały dzień na przejazd, bo droga nie jest zbyt malownicza,
podróż można też odbyć pociągiem/autobusem, co będzie tańsze, ale na pewno zajmie więcej czasu i przy wieczornym przylocie, nie zdążycie tego samego dnia się przetransportować do lokalizacji docelowej,
jeśli zależy Ci na luksusowym hotelu, polecamy EKHO Lake House nad samym brzegiem jeziora. Jeśli był wystarczająco luksusowy dla Królowej Elżbiety II, która się tu zatrzymywała w 1954 roku, to dla Ciebie też powinien być OK,
po drodze do Polonnaruwy można zobaczyć dzikie słonie – nam się udało!
Dzień 6. Polonnaruwa -> Safari -> Sigriya
Po porannej pobudce i śniadaniu w naszym hotelu nasi gospodarze oprowadzili nas po swoim ogrodzie, który jak się okazało miał wszystko od kokosów i limonek, po mango, pieprz i wanilię – w pełni samowystarczalni! Best practice, którego przy obecnie rosnącej inflacji i Nowych Ładach, będziemy niedługo musieli się uczyć również w kraju nad Wisłą…
Wracając na Sri Lankę, a konkretnie do Polonnaruwy – ruiny świątyń przypominają skromniejsza wersję Ayutthaya w Tajlandii czy Angkor Wat w Kambodży. Najlepszą opcją jest wypożyczenie w hotelu rowerów i zwiedzenia świątyń przez 3-4h na rowerach. Jest również dostępne muzeum (w cenie biletu), ale jego poziom dostosował się do poziomu oczekiwań (obydwa były bardzo niskie…). Same ruiny były naprawdę malownicze i jak najbardziej polecamy spędzić tam czas od rana do 12-12.30.
Na obiad warto wziąć tuk-tuk do najlepszej restauracji w okolicy, Jaga Food, położonej ok. 6km od centrum pośród pól ryżu. Oprócz wyśmienitego lokalnego jedzenia atrakcją jest kilka waranów z Komodo. Nie udało nam się dowiedzieć jaki jest głębszy sens ich obecności, ale jak mówi stare polskie przysłowie „waran zawsze spoko i nieźle wygląda na Insta”, więc wizyta zdecydowanie zaliczona do udanych! Side note – waran potrafi mocno uderzyć ogonem w płot jak się do niego za blisko podchodzi, co może spowodować zwiększone poczucie strachu wśród obserwujących. Powyższa historia być może się przydarzyła jednej z osób piszących tego bloga, ale z mężnym sercem przeszła nad tym bezczelnym atakiem z podniesioną głową…
Popołudniu wyruszyliśmy na spotkanie ze słoniami, które są jedną z głównych atrakcji okolicy. Jest tutaj dostępnych kilka parków:
Minneriya National Park – szczególnie polecany w porze suchej (kwiecień-październik), kiedy można oglądać stada ponad 200 słoni w jednym miejscu,
Hurulu Eco Park – częściej polecany w okresie grudzień-marzec – można tu zobaczyć zwierzęta w mniejszej ilości, ale nam się udało zobaczyć pewnie z 20-30 słoni w ciągu 2 godzin touru.
Tak naprawdę lokalni przewodnicy wybiorą za Was ten park, w którym w danym momencie będziecie mieli szansę zobaczyć najwięcej zwierząt. Cena to około 80-100 USD za jeep (na 2-6 osób), więc dość przystępna w porównaniu do safari w innych krajach.
Jeśli wyjedziecie koło 14/15 na safari, to koło 17/18 możecie się już rozkoszować ze swojego pokoju w okolicach Sigriya widokiem na Lwią Skałę oraz Pidurangulę.
Best Practice Sharing:
jeśli zależy Ci na luksusowym hotelu, polecamy Sigriya Kings Resort oraz Roo Mansala Boutique Villa. My nocowaliśmy w tym drugim, zbudowanym w 2019 roku, z widokiem na obie góry,
najlepiej dogadać się z firmą organizującą Safari, żeby wyjechać razem z bagażami z Polonnaruwy i po Safari pojechać prosto do Sigriya – zaoszczędzi to czas i koszty na kolejnym transporcie.
Dzień 7. Sigriya -> Dambulla -> Kandy
Dzień warto rozpocząć od tuk-tuka z hotelu koło 5.30 (jeśli świt jest koło 6.15), ale nie na szlak prowadzący na Sigriyę, a na Pidurangulę – jest to równie duża góra, a ma cztery duże plusy:
jest otwarta już PRZED świtem, więc można wejść na jej szczyt jeszcze zanim słońce wzniesie się ponad widnokrąg,
rozciąga się z niej widok na Sigriyę (tak więc wychodzą ładne zdjęcia),
wejście trwa 20-30 minut, a nie godzinę-półtorej jak na Sigriyę,
wejście jest zdecydowanie tańsze (3 USD vs 25 USD).
Jeśli macie siły/chęci, to warto po zejściu z Piduranguli i przejść się spacerkiem na Sigriyę – świętą górę kształtem przypominającą lwa. Jest ona wpisana na listę UNESCO, należy zwrócić uwagę na piękne pazury lwa wykute w skale, a także freski/malowidła na ścianach oraz pola ryżowe widoczne ze szczytu.
Po zakończeniu napawania się widokami ze szczytów gór oraz śniadaniu w hotelu, wzięliśmy taksówkę i udaliśmy się w dalszą podróż do Dambulli, która słynie ze świątyń wykutych w jaskiniach/skałach. Jaskiń jest pięć, całkiem ładne, a do tego roztacza się z nich piękny widok na otaczające tereny. Ciekawy postój na godzinkę/półtorej, przed dalszą podróżą do Kandy.
Samo Kandy zrobiło na nas (i na wielu osobach z którymi rozmawialiśmy) dosyć przeciętne wrażenie. Kandy było stolicą ostatniego królestwa na Sri Lance, które opierało się Brytyjczykom do 1815 roku. Znane jest również z faktu, że świątynia znajdująca się w sercu miasta posiada ząb Buddy („Temple of the Sacred Tooth Relic”). W naszej opinii, jest to z pewnością przeżycie mistyczne dla wyznawców buddyzmu, ciekawa rzecz dla turystów, ale nie był to jakiś highlight wyprawy po Sri Lance.
Ogólnie w Kandy oprócz świątyni warto zobaczyć:
Royal Botanic Gardens – położony 6km od centrum i założony jeszcze przez Brytyjczyków. Jak dla nas, zdecydowanie najpiękniejsza rzecz w Kandy, idealna na 1-2h spacer/piknik. Fun Fact – po upadku Singapuru, w tych ogrodach ulokował siedzibę dowództwa brytyjskich sił w Azji Płd-Wschodniej sam Lord Mountbatten (znany fanom The Crown jak przybrany ojciec Księcia Filipa),
Kandy Lake – warto je obejść i zakończyć spacer na viewpoincie w okolicach knajpy „Arthur’s Seat” – knajpa poprawna, bez rewelacji, ale podaję żeby zlokalizować viewpoint,
następy fajny viewpoint to statua Buddy “Bahirawakanda” na wzgórzu po wschodniej stronie jeziora.
Best Practice Sharing:
jak zwykle jest problem z bagażami – wersja „luksusowa” to taxi z Sigriya do Kandy, gdzie kierowca zaczeka z Twoimi bagażami pod świątyniami w Dambula. Wersja bardziej „low cost” to kierowca czekający z Twoimi bagażami pod świątyniami i wiozący Cię na pociąg Dambulla-Kandy. Czy się opłaca? Pewnie różnica w cenie to jakieś 10-15 USD, więc mi by się nie chciało, ale kto co lubi 😊 Koszt taksówki Sigriya-Kandy to było chyba około 10,000 LKR (50 USD). Na całej Sri Lance nie widzieliśmy „przechowalni bagażu” a wchodzenie pod górę z placakami/walizkami trochę mija się z celem…
po drodze (Dambulla-Kandy) taksówkarz zaproponuje Ci wizytę w „spice garden” – koniecznie skorzystaj – można się nauczyć jak rośnie wanilia, pieprz czy kurkuma, dostaniesz masaż (!!!), a na koniec będziesz miał szansę zakupić lokalne, organiczne produkty – naprawdę świetnie zainwestowana godzina!
może to kontrowersyjny pogląd, ale jeśli macie mało czasu, to proponuję w ogóle ominąć Kandy i udać się do następnej destynacji, czyli w naszym przypadku Adam’s Peak, a w większości przypadków jest to Ella. Wolałbym ten dodatkowy dzień spędzić w Jaffna, Yala National Park czy nawet na plaży.