Dzień 12. Ella -> Lipton’s Seat -> Diyaluma Falls -> Galle/South Coast
Dwa noclegi w jednym miejscu to nasz rekord podczas tego tripu, więc szybko wróciliśmy do tradycyjnej pobudki o 4 rano i wyjazdu o 4.30. Tym razem mieliśmy za zadanie dostać się na południowe wybrzeże, a przy okazji chcieliśmy zobaczyć kolejne atrakcje na naszej liście – Lipton’s Seat i Diyaluma Falls. Po zabookowaniu transportu przez hotel (6h jazdy, kilka godzin czekania – 20.000 LKR/100 USD), wyruszyliśmy do Lipton’s Seat.
Jako wielki fan Sir Thomasa Liptona i wierny konsument jego produktów od ponad 30 lat, nie mogłem odmówić sobie przyjemności wizyty w jego przybytku. Znajduje się (cóż za zaskoczenie!) pomiędzy wzgórzami pełnymi plantacji herbaty. Ze szczytu rozciąga się (podobno) piękny widok, nazywany czasem „poor man’s Horton Plains” jako że wjazd kosztuje tylko 350 LKR dla dwóch osób (20x mniej niż na Horton Plain), a widok podobno porównywalny.
Niestety pogoda była niczym zimą na K2 (może bez śniegu i mrozu, ale wiatr i widoczność podobna), więc udało nam się tylko zrobić zdjęcie z posągiem Sir Thomasa (still a huge fan!), wypić herbatkę i zjeść rotti z chilli w knajpie na szczycie i po 45 minutach poddaliśmy się i ruszyliśmy w dół. Już 200 metrów (wertykalnie) niżej było piękne słońce, urządziliśmy sobie fantastyczną sesję w polach herbaty i zrobiliśmy dużo zdjęć wzgórzom rozciągającym się aż po sam horyzont (faktycznie widok super, ale do Horton Plains dalej warto pojechać!).
Po wizycie na plantacji udaliśmy się w kierunku trochę mniej mainstreamowej atrakcji – Diyaluma Falls. Do końca nie wiedzieliśmy czego się spodziewać, ale wyglądało dosyć ciekawie na zdjęciach i było „w miarę” po drodze więc zdecydowaliśmy się pojechać, czego na pewno nie żałujemy, bo było to jedno z największych pozytywnych zaskoczeń tego wyjazdu.
Diyaluma Falls to chyba najwyższe wodospady na Sri Lance, aczkolwiek ich zwiedzanie nie jest tak proste jak może się wydawać. Mamy:
Na szczycie głównego wodospadu, przygoda się nie kończy, a raczej dopiero zaczyna. Można iść w górę, gdzie zaczynają się kolejne (naszym zdaniem jeszcze piękniejsze!) wodospady (koło 50-80 metrów wysokości). Miły Pan sprzedający kokosy (wszędzie je można dostać!) pokazał nam jeszcze dodatkową ścieżkę, która pozwala wejść na szczyt tych drugich wodospadów (Upper Diyaluma Falls), gdzie znajduje się mała kotlinka, w której można się kąpać na szczycie wodospadu (podobne do Devil’s Pool nad Victoria Falls). Było to jedno z piękniejszych miejsc, które znaleźliśmy na Sri Lance i zdecydowanie polecamy.
Z Diyaluma Falls udaliśmy się już na południowe wybrzeże aby odpocząć dwa-trzy dni przed powrotem do Polski.
Best Practice Sharing:
Dzień 13-15. Galle-South Coast Chill
Na koniec każdego urlopu warto chwilę odpocząć (szczególnie jeśli podążałeś za powyższym harmonogramem, który, trzeba przyznać, był dosyć intensywny). Południowe i południowo-zachodnie wybrzeże Sri Lanki posiada jedne z najpiękniejszych plaż na świecie, więc grzechem byłoby nie odpocząć przed samym powrotem do Polski. Długo zastanawialiśmy się co wybrać:
Dlaczego tyle piszemy o Galle? Bo to jedno z naszych ukochanych miejsc na Sri Lance. Jest to stary portugalsko-holenderski fort, wypełniony przepięknie odrestaurowanymi hotelami, restauracjami i wyjątkowymi miejscówkami. Z jego murów (którymi można odbyć dwugodzinny spacer, rozciąga się niesamowity widok na morze i otaczające zatoki. Miejsce to bardzo nam się podobało, bo po dwóch tygodniach podróży zatęskniliśmy również za odrobiną luksusu i zachodniego jedzenia (#BackpackerPosypujeGłowęPopiołem).
Tak więc w Galle znaleźliśmy kilka fantastycznych hotel, które z czystym sumieniem możemy polecić:
Każdy z tych hoteli to nie tylko pięknie odrestaurowany budynek o najwyższym standardzie, ale ma także super restaurację, która może być destynacją samą w sobie. Jeśli lubisz coś bardziej na uboczu, to kolejnym „destination hotel”, jakieś 6km of Galle jest „The Postcard Galle” – wygląda pięknie, można w nim zostać i tydzień, aczkolwiek pamiętajcie, że nie jest w nim sprzedawany alkohol.
Jeśli mieszkasz w Galle, masz do wyboru multum pięknych plaży w okolicy:
Best Practice Sharing:
Dzień 15/16. Galle->Negombo->Negombo Airport
Jeśli tak jak my, masz lot w niedzielę/następnego dnia rano, to żeby zmaksymalizować czas na plaży, zostań na niej do zachodu słońca, zamów taksówkę przez PickMe (30% taniej niż na ulicy – 7,500 LKR vs 11,000 LKR), zahacz o hotel żeby zabrać bagaże i pojedź do Negombo, żeby rano mieć tylko rzut beretem do lotniska. Samo Negombo nie zrobiło na nas większego wrażenia, a raczej zrobiło, ale nienajlepsze. Byliśmy tam w sobotę wieczorem, a stare miasto było kompletnie opuszczone i po raz pierwszy podczas tego wyjazdy trochę baliśmy się sami spacerować. Pojechaliśmy potem tuk-tukiem na Negombo Beach (słynną turystyczną plażę) i to co zobaczyliśmy, sprawiło że jeszcze bardziej chcieliśmy stąd jeszcze bardziej uciec – ulica wypełniona rozpadającymi się hotelami i brzydkimi restauracjami/klubami w których pełno było zagranicznych turystów oraz lokalesów. Takie Mielno/Mazury na przełomie lat 90-tych i 2000-nych…. Po tym jak pięknie było w Galle czy Unawatuna, Negombo do nas nie przemówiło. Podobno warto odwiedzić targ rybny czy zobaczyć jak rybacy łowią ryby stojąc na palach, ale w szczególności to drugie jest robione tylko pod turystów, a nie żeby naprawdę coś złowić…
Long story short – Negombo na maks kilka godzin, głównie po to, żeby się przespać i mieć na lotnisko 20 min, a nie 2h jak z Galle. Jeśli nie boisz się, że taksówka się zepsuje i jesteś OK z pobudką w nocy, to równie dobrze można przespać się w Galle i pojechać na lotnisko o 4/5 rano.
Odkrywaj świat razem z nami
Śledź nas na Instagramie
Śledź nas na Instagramie