Wyjazd do Włoch ma tę przewagę nad wybieraniem czekoladek Merci, że praktycznie każdy region to pralina! Można zamknąć oczy, palcem wybrać na ślepo dowolne lotnisko i kupować loty, bo Włochy dają gwarancję udanego weekendu/tygodnia/miesiąca/życia!
How to get there?
Tym razem sprawa jest prosta – bezpośrednie loty do Bari (fun fact – lotnisko imienia Karola Wojtyły #PolskiAkcentZawszeSpoko) obsługuje Ryanair (z Modlina) lub Wizzair z Okęcia, ale węgierski przewoźnik robi to tylko w sezonie. My kupiliśmy loty na tydzień przed wylotem za jakieś 200 PLN od osoby, więc koszt przelotu jest tańszy, niż Pendolino do Krakowa (to pod kątem pytania „czy warto”).
What to do?
We Włoszech można wszystko – zwiedzać, jeść, pić, odpoczywać/opalać się – co kto lubi! Jako że ja lubię najbardziej pierwsze z wymienionych opcji, na lotnisku w Bari wynajęliśmy samochód i ruszyliśmy w drogę!
Step 1 – Polignano a Mare
Piękna miejscowość zbudowana na skałach regularnie podmywanych przez ciepłe wody Adriatyku. Dzięki temu położone na klifach domy są niezwykle malownicze i przyciągają, szczególnie w sezonie letnim, tłumy turystów. Szczególnie warto polecić spacer nad wybrzeżem i wypicie Aperola z widokiem na morze.
Step 2 – Alberobello
Alberobello to „must see” będąc w Apulli i obrazek, który widzieliście pewnie 100 razy na Instagramie, ale nie potrafiliście go nazwać! Zostało ono wpisane na listę Unesco dzięki ponad 1,500 trulli – są to domy, budowane już od XIV wieku z lokalnego wapienia. Słyną ze szpiczastych dachów zbudowanych z drobno ułożonych kamieni, co daje im wygląd przypominający bardziej osadę gnomów, niż ludzi. Każdy odwiedzający to miasto musi odwiedzić wzgórze Rione Monti, gdzie znajduje się ponad 1,000 trulli gęsto położonych na łagodnie opadającym wzgórzu. Po wschodniej stronie miasta znajduje się Rione Aia Piccola, gdzie można znaleźć ich około 400. Warto również odwiedzić piękny kościół św. Antoniego z Padwy, który również jest zbudowany w tym stylu.
Step 3 – Lecce
Lecce nazywane jest „Florencją Południa”, co może i jest trochę przesadą, ale oddaje w dużej części klimat miasta. Niektórzy z mieszkańców południa Polski, którzy byli na tej wycieczce nazywali Lecce „Krakowem Włoch”, ale nazwa się niestety nie przyjęła szerzej w literaturze… Zbudowane w XVII wieku miasto można z czystym sumieniem nazwać perłą baroku, który nawet dostał swoją lokalną nazwę barocco leccese – styl jeszcze bardziej ekspresyjny i dekoracyjny, niż tradycyjny, już pełen przepychu, barok. W mieście jest ponad 40 kościołów i pewnie drugie tyle „pałaców”, więc każdy z miłośników architektury znajdzie coś dla Ciebie. Z rzeczy które koniecznie trzeba zobaczyć to:
Step 4 – Tarent (Taranto)
Dawną grecką (spartańską, żeby być precyzyjnym) kolonię podbijałem w różnych grach komputerowych (pozdrawiam fanów Rome: Total War!) tyle razy, że nie mogłem odpuścić sobie przyjemności odwiedzenia tego miasta. Z dawnych czasów świetności, niestety niewiele pozostało. Miasto dzieli się na il centro storico, dawne zabudowania znajdujące się na wyspie, oraz otaczające je nowe miasto, o charakterze wyraźnie przemysłowym oraz wojskowym (znajduje się tu druga największa baza włoskiej marynarki wojennej). Warto odwiedzić Świątynię Dorycką, Zamek Aragoński, katedrę oraz pospacerować po mieście. Same miasto pełne jest zniszczonych, starych kamienic, których stan przypomina krakowski Kazimierz na przełomie lat 80-tych i 90-tych (dla niewtajemniczonych – powinien być jeden wielki napis przed wejściem „Uwaga – Grozi Zawaleniem”).
Step 5 – Massafra
Mała wioska (miasteczko?) do którego trafiliśmy trochę przypadkiem, przygnani głodem i żądni widoku starego zamku. Kubki smakowe zdecydowanie polecają tę lokalizację (restauracja Hostaria La Serra specjalizująca się w mięsie – chyba najlepsze jedzenie jakie jedliśmy podczas tej wycieczki). Wizualnie miejscowość również prezentuje się pozytywnie – znajduje się nad kanionem, który jest połączony wiaduktem (trochę jak Ronda w Andaluzji), a na zboczach kanionu wybudowano piękny zamek (piękny z zewnątrz, w środku stan tragiczny i nie da się zwiedzać). Ogólnie ciekawe miejsce na krótki postój.
Step 6 – Matera
Zdecydowanie najjaśniejszy klejnot Apulli, a może i całych południowych Włoch. Jako że miasto wystąpiło w ostatnim z filmów o przygodach Jamesa Bonda („No time to die”), nie mogło go zabraknąć na naszej drodze.
Matera jest miejscem niezwykłym – wapienne skały pośród których się znajduje, zostały wypłukane przez wodę, co spowodowało pojawienie się setek, jeśli nie tysięcy jaskiń. Stanowiły one doskonale schronienie i dzięki temu Matera (albo raczej miejsce, gdzie obecnie znajduje się Matera), jest najdłużej stale zasiedlonym przez człowieka miejscem we Włoszech – nasi przodkowie mieszkają tu od 8,000 lat (!!!). Co ciekawe, do lat 50/60 XX wieku, Matera była jednym z najbardziej wstydliwych miejsc na mapie Włoch, bo gdy ludzie opanowali już technologię pozwalającą na przemieszczanie się samolotami i zrzucenie bomby atomowej, w Materze większość populacji ciągle mieszkała w jaskiniach, a śmiertelność dzieci przekraczała 50%. Po skandalu wywołanym książką Carlo Levi „Christ Stopped at Eboli”, władze zbudowały mieszkania socjalne dla populacji i wysiedliły ich z jaskiń. Jak to często bywa, opuszczone miejsca zostały przejęte przez osoby, które postanowiły zrobić na tym biznes. Po wyremontowaniu, dodaniu klimatyzacji i innych wygód, jaskinie z „siedliska biedoty”, stały się „place to be” i jednym z najmodniejszych miejsc we Włoszech, czego ukoronowaniem było wpisanie w 1993 roku Matery na listę Unesco.
Dzisiaj plątanina krętych uliczek i jaskiń (Sassi di Matera), przyciąga rzesze turystów z całego świata, którzy gotowi są płacić fortunę, żeby móc zamieszkać w jednej z tych jaskiń i poczuć urok tego niezwykłego miasta. Najlepiej miasto odkrywać gubiąc się w jego uliczkach, ale podczas tych wędrówek, nie zapomnij:
Step 7 – Castel del Monte
Last, but not least, w drodze na lotnisko w Bari udaliśmy się zobaczyć kolejny punkt na liście Unesco w Apulli – Castel del Monte. Jest to niezwykły i doskonale ośmiokątny zamek, znajdujący się na szczycie wzgórza, dzięki czemu jest widoczny z wielu kilometrów. Co ma wspólnego z lotniskiem w Radomiu? Z pozoru niewiele, ale na pewno to, że nikt nie wiem, po co zbudowano jedno i drugie. Frederyk II zbudował zamek (nie lotnisko) na szczycie wzgórza, w oddaleniu od wszelkich ośrodków miejskich czy szlaków handlowych. Sama budowla nie miała również walorów obronnych – brak fosy czy okien do ostrzeliwania oblegających wojsk. Powyższe cechy nakazują przypuszczać, ze zamek został zbudowany bardziej jako symbol jedności Boga z człowiekiem, niż przeciw innemu człowiekowi. Podobnie uważają okultyści, dla których tajemniczy zamek również stanowi jedno ze świętych miejsc.
Ten wyjątkowy zamek stanowi ciekawy cel wycieczki, chociaż dojazd zajmuje trochę czasu. Należy zaparkować około 1-1.5km od zamku i udać się spacerem (przynajmniej w weekend). Wejście kosztuje 7 EUR od osoby, natomiast parking 5 EUR za samochód.
Inne ciekawe miejsca:
What to eat:
Kto nie lubi pizzy i pasty? Oprócz tego, w Apulli i Basilicante warto spróbować:
Lista miejsc wpisanych na listę dziedzictwa UNESCO:
Best Practice Sharing:
Is it worth it?
Apulia (pewnie jak każdy region Włoch) ma swój urok – piękna architektura, świetne jedzenie, genialne wino – czego chcieć więcej?! Jeśli dzielą Cię z Warszawy tylko dwie godziny lotu, to pytanie czy warto, jest raczej retorycznym. Lepszym pytaniem jest „na kiedy mam bookować lot?!”.
Rating: 8.5/10
Odkrywaj świat razem z nami
Śledź nas na Instagramie
Śledź nas na Instagramie